Łączna liczba wyświetleń :)

2173

poniedziałek, 11 lutego 2013

II. Hangover..'


Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Przez chwilę się zastanawiałam czy znów popiłam tak, że zasnęłam przy barze. Z wysiłkiem sięgnęłam po telefon, leżący na nocnej szafce, którą specjalnie sprowadziłam z Polski. Spojrzałam na wyświetlacz - żadnych nowych wiadomości czy połączeń. Zegar ścienny wybił godzinę dwunastą. Prychnąwszy z irytacją, opadłam na poduszkę i zaciągnęłam kołdrę na głowę. Nie miałam najmniejszej ochoty, by w ogóle ruszyć się z łóżka. 



Jednakże najwyraźniej Bóg lubi się ze mną przekomarzać, gdyż usłyszałam rozbrzmiewanie  dzwonka. Ze wściekłością wypełzam spod kołdry i chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. 


Gdy już otworzyłam drzwi, ujrzałam w nich uśmiechniętego od ucha do ucha Harry'ego. Bez zapytania wszedł do środka, a ja na wpół żywa podążałam za nim do kuchni. On, jak gdyby nigdy nic, wstawił wodę na herbatę, wyciągnął jogurt z lodówki i z zadowoleniem usiadł przy blacie. Usadowiłam się naprzeciw loczka i wpatrywałam się w niego z przymrużonymi oczami. 

- Coś nieciekawie wyglądasz, księżniczko. - powiedział w pewnym momencie.

W odpowiedzi głośno westchnęłam.

- Ciebie też miło widzieć, Harry. 

Na jego twarzy pojawił sie grymas.

- Czyżby morderca znowu był w mieście?

- Jaki morderca? Co Ty pleciesz, człowieku. - odburknęłam.

- KAC MORDERCA. Ah, powiem Ci coś szczerze.. - wyseplenił z łyżką w ustach, którą po chwili wyciągnął. - Nie jesteś na moim poziomie.

Na mojej twarzy zawitało zdziwienie.

- Nie na.. Nie na poziomie? - wymamrotałam. - Co masz na myśli?

- Nie nadajemy na tej samej fali, wieesz.. 

- No właśnie nie mam zielonego pojęcia. - wykonałam rękoma gest zrezygnowania.

- Może i jesteś dziewiętnastolatką, ale głowy do picia to Ty dziewczyno nie masz.

- Co proszę? Wypiłam z Tobą butelkę wina, kilka drinków i niezliczoną ilość kolejek.. I Ty mi mówisz, że ja nie potrafię pić? 

- Źle mnie zrozumiałaś. - zamyślił się na chwilę. - Ujmę to inaczej. Czy pamiętasz coś z wczorajszej imprezy i co się działo potem?

Trafił w dziesiątkę. W mojej głowie była totalna pustka. Tylko przebłyski niektórych wydarzeń. Nic poza tym. Postanowiłam skomentować to ciszą.

- Tak też myślałem, żabciu.

Aż się we mnie zagotowało.

- Taki mądry jesteś, to może sam mi opowiesz, co wydarzyło się wczorajszej nocy? - palnęłam.

- Wolałbym nie.. To niestosowne mówić o TAKICH rzeczach.

Co on miał na myśli mówiąc, że jest to nie na miejscu? Co takiego wydarzyło się na imprezie? W głowie miałam tylko jeden scenariusz... Zamarłam.
- Przerażasz mnie..

Harry wstał ze swojego miejsca, nachylił sie nade mną na niepokojąco bliską odległość i wyszeptał:

- Na prawdę nic nie pamiętasz? 

Potrząsnęłam przeczącą głową w odpowiedzi. Chłopak odgarnął mi kosmyk włosów za ucho.

- To posłuchaj mnie teraz uważnie, kochanie. - zaczął. - Impreza była zajebista. Piliśmy jak głupi, a tańczyliśmy jak połamani.. - zawahał się. - Do czasu.

-Jaaa.. Jaak to do czasu? - bąknęłam.

- Shhhh... - przyłożył mi dłoń do ust. - Byłaś napalona, dało to się dostrzec. Twój taniec stał się bardziej... Jakby to ująć... erotyczny. 

- Erotyczny? - pisnęłam niewyraźnie. 

- Oooo tak.. - zamruczał Styles. - Ale to, co wydarzyło się potem, to KLASYK.

Zaczęłam trząść się jak chihuahua. Ale z zimną krwią musiałam dotrwać do końca opowieści.

- Uległem Ci tylko dlatego, że byłem pijany. A poza tym, Twoja propozycja była taka kusząca, że nie mógłbym jej odrzucić. - musnął ustami płatek mojego ucha. - Zaciągnęłaś mnie do klubowej łazienki. Byłaś taka... dzika. Zdzierałaś z nas obojgu ubrania. Twoje pocałunki raniły moje usta. A potem? Potem to było NIEBO. Na początku.. 

- DOBRA, JUŻ NIE KOŃCZ! - przerwałam mu.

- Czemu? Wczoraj nie protestowałaś. - odpowiedział z zadziornym uśmiechem.

- Nie wierzę, że to zrobiłam... NIE, NIE, NIEEE! - zaczęłam uderzać głową o blat, pogrążona w depresji.

Harry nieznacznie poklepał mnie po plecach.

- Spokojnie, mała. Nie było tak źle. Może nie byłaś jakąś super boginią seksu, bo uwierz, przespałem się z lepszymi... Jednak zapamiętam to na długie lata.

W tym momencie spiorunowałam go wzrokiem. Chciałam go uderzyć, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Zrezygnowana głośno westchnęłam i spuściłam głowę.

- Ale to nie koniec. - powiedział dumnie. - Uzupełnieniem tego wszystkiego był nasz namiętny pocałunek na  Twojej werandzie. 

Podskoczyłam na krześle jak poparzona. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą dowiedziałam. Nie mogłam uwierzyć w to, że jestem zdolna do takich rzeczy. To było dla mnie po prostu niewiarygodne. 

- Harry.. Ja tak bardzo, bardzo Cię przepraszam. - wyjąkałam. - Ja nie wiedziałam.. Nie wiem czemu to zrobiłam. Przykro mi, że Cię wykorzystałam... - głos mi się łamał, a oczy zaszkliły się. - Tak strasznie mi wstyd.

Chłopak wyciągnął w moją stronę ręce, bym się w niego wtuliła. Tak też zrobiłam. Zaczęłam łkać jak małe dziecko. Styles gładził dłonią moje włosy.

- Oh, wyluzuj, kocie. - wyszeptał. - Mam sposób żeby Cię pocieszyć.

Chwycił w dłonie moje policzki i zmusił, bym spojrzała mu prosto w oczy.

- Teraz słuchaj mnie uważnie, okej? - powiedział, a ja twierdząco pokiwałam głową. - Nie rozumiem, dlaczego tak cholernie się przejmujesz. Nie pojmuję, dlaczego jesteś tak cholernie naiwna. Wszystko co.. - zawiesił się na chwilę. - PRAWIE wszystko co powiedziałem.. to kłamstwo. - wydusił.

Te słowa dosłownie zabiły mnie od środka. Nie wierzyłam własnym uszom. Czułam, że zaraz eksploduję złością. Byłam tak wściekła, że... Sięgnęłam ręką po najbliższą leżącą mnie rzecz i zaczęłam bić nią Harry'ego. Jak się okazało... był to banan. Jednakże ciosy były pełne mocy. Chłopak padł na podłogę, ale nie zaprzestałam. Należało mu się.

- TY ZASRANY OSZUŚCIE!! - wydarłam się, nadal napierając na chłopaka. - TY PIEPRZONY ŁAJDAKU!! - zaczęłam rzucać obelgami pod kierunkiem Styles'a. On natomiast próbował zapanować nade mną. Udało mu się... po jakimś czasie. No, może nie "po jakimś czasie". Mam na myśli: gdy się zmęczyłam.

Z bezsilności oparłam o ścianę. Chłopak jęknął z bólu wstając i wyciągnął w moją stronę rękę. 

- Może i nie masz głowy do picia.. - wydukał, chwytając się za kark. - Ale siły masz jak niejeden, wytatuowany więzień.

- Dzięki.. chyba. - wysapałam. - Mogę zadać Ci jedno pytanie?

- Dawaj.

- Gdy się W KOŃCU przyznałeś, zaakcentowałeś słowo "prawie wszystko co powiedziałem".. Co miałeś na myśli? - uniosłam brew.

Harry uśmiechnął się łobuziarsko.

- Pocałunek.

- Jaki pocałunek? - zapytałam.

- Nasz pocałunek.

- Nasz pocałunek?

- Na werandzie.

- Nasz pocałunek na werandzie?

- Doooookładnie.

Zatkało mnie. 

- Doszło do tego?! - wrzasnęłam zdziwiona.

- Nooooooooooooo.. prawie. Dałaś mi buziaka w policzek.

Odetchnęłam z ulgą. Zaraz, zaraz... 

- Jak to ja Ci dałam buziaka?!

Harry prychnął pod nosem.

- No oczywiście, że tak. - odpowiedział zadowolony.- W podzięce, że się Tobą zaopiekowałam. Wiesz, taka drobnostka. Przywiozłem Cię do domu całkowicie zalaną. Nie, żebym nie lubił takich podziękowań. I żeby nie było, zrobiłaś to z własnej woli. Ja o nic nie prosiłem, nie prowokowałem ani nie sugerowałem.

- Woooow.. - burknęłam. - Musiałam być nieźle upita.

Chłopak parsknął śmiechem.

- Przestań zaprzeczać samej sobie. - powiedział. - Wiesz, że tego chciałaś. Schalnie się tylko ułatwiło Ci drogę, słonko. 

- Daruj sobie, Styles. - warknęłam.

- Wiesz, że mam rację... - zbliżył się do mnie i delikatnie ujął dłonią mój policzek. Jego twarz była coraz bliżej mojej. - Powiedz, żebym przestał.. - wyszeptał i przymrużył oczy, przygotowując sie do pocałunku.

Poczułam coś dziwnego brzuchu. Jakby miało mnie zaraz zemdlić, ale nie byłam do tego skłonna... To było coś takiego, jakby tuzin motylów przemieszczał się po moim żołądku. Oddech stał się szybszy. 

- Nnnn.. Nnnnnnnie. - wyjąkałam i odsunęłam jego twarz od mojej, z czego wynikło, że Harry pocałował moją rękę.

Chłopak zarzucił lokami.

- Oporna jesteś. Ale spokojnie, jestem zbyt dobrym uwodzicielem. Szybko mi ulegniesz. - rzekł dumnie.

- Ha, wmawiaj sobie. - fuknęłam. - Chyba już pora na Ciebie.

Styles wzdychnął z zawiedzenia, a ja popchałam go w stronę wyjścia. Zaparł się u progu drzwi.

- Bądź gotowa na osiemnastą. - powiedział chrypiącym głosem, któremu przywykłam ulegać.

- Po co?


- Muszę wcielić plan w życie. - spenetrował mnie wzrokiem, puścił oczko i oddalił się.


****************************************

Siemeczka! (; Chciałabym gorąco podziękować za 60 wyświetleń w ciągu 2 dni! Dostałam kilka prywatnych wiadomości z Waszą pozytywną opinią, jednakże chciałabym, byście umieszczali ją w komentarzach. Więc od następnego rozdziału, który pojawi się prawdopodobnie jutro, wprowadzę zasadę 6 komentarzy = kolejny rozdział. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz