Łączna liczba wyświetleń :)

czwartek, 28 lutego 2013

V. Remember one thing... '

'Dwie godziny. Za dwie godziny będę w towarzystwie największych sław. Za dwie godziny będę dumnie kroczyła po czerwonym dywanie z najbardziej pożądanym Brytyjczykiem.' Ta myśl mnie przerażała. Jak ludzie zareagują, gdy dowiedzą się o mnie? Czy media zrobią ze mnie osobę publiczną? Czy zostanę ofiarą nienawiści? A może fani mnie polubią? Albo po prostu nie zwrócą na mnie uwagi... Nie miałam pojęcia. Za dużo myślałam. Musiałam się odstresować. Poszłam do barku i wyciągnęłam wino. Upiłam kilka łyków. Nerwowo krążyłam po salonie. Czas mijał szybko. ZA SZYBKO. Nawet nie wiedziałam, kiedy otworzyłam kolejną butelkę wina...
***
Straciłam kontakt ze światem. Nie potrafiłam zrobić dosłownie NIC. Najzwyczajniej upiłam się w trupa. Zalegałam na sofce, a wokół mnie walała się niezliczona ilość butelek po winie. Wszytko było takie... niewyraźnie. Widziałam niewyraźnie, słyszałam niewyraźnie i zapewne mówiłam niewyraźnie. Nie byłam pewna, ale chyba od jakiegoś czasu ktoś dobijał się do drzwi. Nie miałam siły, by wstać i to sprawdzić. Wydawało mi się, że ktoś wszedł do środka. Tak, wyraźnie dało się usłyszeć kroki. Nagle.. zapadła cisza.
- Oh, Audrey... - usłyszałam chrypliwy głos. Dostrzegałam jakąś postać, która nachylała się nade mną. Poczułam, jak ktoś dotyka mojego policzka. - Coś Ty narobiła... 
W pewnym momencie, osoba ta zarzuciła moje ręce na swoje ramiona i uniosła mnie do góry. 
- And that's what makes you beautiful... Harry? - wyszeptałam. - NO DALEJ! ŚPIEWAJ ZE MNĄ! - krzyknęłam.
- Shhhh.. Uspokój się, księżniczko.
Gdy tylko usłyszałam to słowo, mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam, co chłopak zamierza ze mną zrobić. Niósł mnie... ale gdzie? Długo główkować nie musiałam, gdyż poczułam, że loczek kładzie mnie nad moim nadzwyczaj miękkim łóżku. Postanowiłam to wykorzystać, udając, że śpię. A on delikatnie i bezszelestnie nakrył mnie kołdrą.
- Znowu sam... Ja to się z Tobą mam, dziewczynko. - mamrotał jakby sam do siebie.
Łóżko trochę ugięło się z mojej prawej strony. To Harry przysiadł się obok i niepewnie złapał mnie za rękę.
- Chyba muszę Ci wybaczyć ten Twój głupi, mam nadzieję, że jednorazowy występek. - westchnął donośnie i kosmyk włosów założył mi za ucho. - Nie mam pojęcia, co Ty ze mną robisz... Jeszcze nigdy nie potrafiłem być tak pewny w tym, co robię... Cholera! - zaśmiał się ironicznie. - Zmieniasz mnie, małpeczko. Jeśli tak dalej będzie... Wow, narobię sobie u Ciebie długu. Ale póki co, to musi Ci wystarczyć. - nachylił się i z czułością ucałował mnie w czoło. - Śpij dobrze, Ary. - wstał, ale chyba nie chciał iść, gdyż czułam, że nadal trzyma moją dłoń.
Serce waliło mi jak szalone. Czy to wszystko przez alkohol, czy sama jego obecność tak na mnie zadziałała? Kurwa! Wtopa. Musiałam dalej grać...
- Eeeee... - wydukałam głosem godnego każdego pijanego człowieka. - Haa... Harry!
- Tak? - zapytał zmieszany.
- Choo.. Chodź tu. - pokazałam gestem ręki, by się nachylił.
Tak też zrobił. Zarzuciłam rękę na jego ramię i przyciągnęłam jeszcze bliżej, nasze usta prawie się stykały.
- Paa.. Pamiętaj jedno. - wyjąkałam. - Bardzo Cię lubię. 
Byłam pewna, że się uśmiechał.
- Ja już chyba sobie pójdę.. - powiedział, chociaż wyraźnie mówił to ze smutkiem.
Delikatnie wywinął się z mojego uścisku. Przymrużonymi oczami patrzałam, jak wychodził z pokoju.
- HARRY! 
- Tak? - zapytał, wychylając się zza drzwi.
- Kuuu... Kup mi mandarynki. - wybełkotałam.
Usłyszałam, jak zachichotał, a potem już nic, gdyż odpłynęłam w krainę Morfeusza... 
***
Siedziałam nieprzytomna w salonie, popijając gorącą herbatę. Byłam totalnie załamana. Wczoraj dałam ciała. Popis mojego życia. Zawaliłam sprawę. Matko! Co mnie podkusiło, by ruszać to przeklęte wino?! Jak ja się wytłumaczę Harry'emu? Nie miałam już pewnie żadnych szans u niego.
- Dzieeeeeeeeeeeeeeeeeeń dobry! - dotarło do moich uszu dość głośne przywitanie.
- Shhhhhhhh!! I tak jestem ledwo żywa... - wydukałam, pocierając skronie.
Chłopak przeskoczył sofkę i usiadł dokładnie obok mnie, otulając mnie ramieniem.
- Jak się czujesz, słoneczko? - zapytał, uśmiechając się łobuziersko.
Wzdychnęłam.
- Po co tu przylazłeś, Styles?
- Mandarynki przyniosłem, tak jak obiecałem. - odpowiedział, machając mi woreczkiem z owocami tuż przed oczami.
- Chłopie, mi są potrzebne z trzy litry wody na kaca, a nie jakieś mandarynki...
- Wiesz... - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Ja chociaż dotrzymuje słowa.
Momentalnie się zaczerwieniłam. Trudno było określić, czy ze zawstydzenia czy może ze złości...
- Dupek.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak prychnął w odpowiedzi.
- Dupek, na którego lecisz.. - odpyskował, uśmiechając się triumfalnie. 
Moja twarzy przybrała wyraz zdziwionej. O co mu chodziło?
- Nie schlebiaj sobie. - burknęłam i zarzuciłam włosami. 
- Lecisz na mnie. - drążył.
- Wcale, że nie... Wmawiaj sobie. - wystawiłam mu język.
- Boże... - wyszeptał rozmarzony. - Ale Ty jesteś we mnie zapatrzona. 
- Dość tego, Styles. - warknęłam i podniosłam się z kanapy.
- Nie, stój! - chłopak pociągnął mnie za rękę i usadowił obok siebie. 
- Co?!
Harry przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Nasze czoła się stykały.
- Musisz mi się odpłacić za wczoraj. - wyszeptał. 
- Co masz na myśli?
- Chodźmy na koncert. Dzisiaj wieczorem. Co Ty na to? - zapytał, pocierając swoim nosem o mój.
- Noooooo... 
Chłopak wyczekiwał mojej odpowiedzi. Nie wiedziałam, czy się zgodzić. Ale w sumie... to była moja ostatnia, deska ratunku. 
- A czyj koncert? - spytałam, uśmiechając się przekonująco.
- Ed'a Sheeran'a. Może być?
- Czy... czy może być? No pewnie! - odpowiedziałam uradowana.
- Więc jesteśmy umówieni. - wyszeptał i delikatnie ucałował mnie w nos, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. - W takim razie zostawię Cię teraz, musisz doprowadzić się do porządku, mała.
W odpowiedzi stęknęłam z dezaprobatą. 
- Nie przypominaj...
- Dasz radę. Skoro tak bardzo Ci na mnie zależy, musisz wyglądać naprawdę seksownie, by zainteresować mnie Twoją osobą.- powiedział, uśmiechając się cwaniacko.
- Daruj sobie, gwiazdo. - parsknęłam. 
Harry zaśmiał się. 
- Lubię w Tobie tą agresywność. To jest takie.... podniecające. - rzekł zafascynowany. - Byłaś w poprawczaku, że z Ciebie taka buntowniczka?
- Ahh, wiele o mnie nie wiesz. 
- Muszę dowiedzieć się o Tobie wszystkiego, zanim media to zrobią.
- Do zobaczenia, Harry. - powiedziałam rozbawiona.
- Pa, żabciu! Dziubaski! - odpowiedział i wybuchnął śmiechem,  następnie opuścił mój dom.

**************************************
Ludzie, jesteście niesamowici! Spełniacie każdą moją prośbę, po prostu przechodzicie samych siebie! *-* Dziękuję Wam, za te wszystkie komentarze i tak wielką ilość wyświetleń. KOCHAM WAS!! 

Chciałabym poinformować, że do następnego piątku nie będę mogła dodać rozdziału. Będę u babci, a tam niestety nie mam dostępu do internetu :( 

13 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ 

środa, 20 lutego 2013

IV. Say it again...'

Siedziałam na werandzie i myślałam, nawet właściwie nie wiem o czym. Wspominałam ostatnie wydarzenia. NASZE wydarzenia. Ten mały incydent w tym miejscu. Analizowałam go, fragment po fragmencie. Czy to było coś poważnego? Nie wiem. Od tego czasu minęło już kilka dni. Kilka cichych dni. Harry nie dawał oznak życia. Może on uważa to za utratę godności? Może karci się za to, że mi uległ? Nie mam pojęcia. Chciałabym dostać jakieś wyjaśnienia, ale... bałam się. Bałam się spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam, by dostrzegł to, że podobał mi się od początku. Nie chciałam mu dać tej satysfakcji. Czemu? Bo lubię zaprzeczać samej sobie. Poza tym, nie chciałam być jego kolejną, mało znaczącą przygodą. Media i tak już o nas pisały. Czy mnie to obchodziło? Nie. Może dobrym sposobem byłoby zapomnienie o tym zajściu? Warto spróbować. Głośno westchnęłam. Słońce powoli chowało się za koronami drzew. Podziwiałam ten piękny widok z zapartym tchem, do chwili gdy mój telefon oznajmił, że dostałam sms'a. Na wyświetlaczu pojawiło sie JEGO imię. Niepewnie sięgnęłam po telefon i odczytałam treść wiadomości:

Cześć księżniczko! Xx Nie wiem, co jest takiego ciekawego w siedzeniu przez kilkanaście godzin na werandzie, na dodatek samotnie... Bo wiesz, takie rzeczy robi się na starość!! Więc ruszaj swój tyłeczek, bo zaraz idziemy z moimi przyjaciółmi na karaoke (ŻADNEGO SPRZECIWU).

Karaoke? Z jego przyjaciółmi? Z NIM? To raczej nie był raczej najlepszy sposób na zapomnienie. Miałam mętlik w głowie. Jedna część mnie mówiła "nie idź, daruj sobie", ale ta druga część wręcz wrzeszczała i błagała, żebym tam poszła. W sumie... To może był jakiś znak z jego strony. Może dla niego to, co się wydarzyło, nie było zwykłą, nieświadomą sytuacją...

Wcale nie siedziałem w oknie kuchennym i nie obserwowałem Cię przez ostatnie dwie godziny ;) Xx.

Uśmiechnęłam się odczytując kolejnego sms'a. Zależy mu? No cóż, chyba powinnam była to sprawdzić... Sądziłam, że podjęłam dobrą decyzję.

***

Zblazowana sączyłam mojego drinka w loży barowej. Chwilowo byłam sama. Obserwowałam, jak moi towarzysze bawili się w najlepsze. Było tak może od godziny. W pewnym momencie Danielle, dziewczyna Liam'a, który jest jednym z najlepszych przyjaciół Harry'ego, spojrzała na mnie z uśmiechem i ruszyła w moją stronę.
- I jak się bawisz, kochana? - zapytała, dosiadając się do mnie.
- Emmm... Całkiem dobrze. - postarałam się uśmiechnąć jak najbardziej przekonująco. - Czy oni zawsze w taki dość... specyficzny sposób spędzają czas?
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie.
- Powiem Ci, że znam ich od samego początku, kiedy wspinali się powoli po szczeblach sławy, jednak... Eh, nadal ich nie pojmuję. 
- Wow, więc w sumie jesteś jak ich siostra. - palnęłam.
- Można tak powiedzieć, jednak dla tego jednego, jestem może i nawet przyszłą żoną. - powiedziała rozmarzona i puściła mi oczko.- Ale wiesz, po tym, jak zobaczyłam, w jaki sposób Harry na Ciebie patrzy, to jedyne, co mogę powiedzieć, to witaj w rodzinie, siostro! - po tych słowach przytuliła mnie, chichocząc.
- Woooow, chwila, chwila. - wydukałam zaskoczona. - Co masz na myśli?
- Co się tu wyprawia? - zapytała Eleanor, siadając po mojej drugiej stronie. 
Już chciałam zdementować wypowiedź Danielle, jednak ta mnie wyprzedziła.
- Ellie, mamy kolejną parkę do kompletu. Harry i Audrey. To się tutaj wyprawia.
- O matko! Wiedziałam, że coś się święci, kiedy Louis pokazał mi Was na okładce gazety. - powiedziała uradowana.
- Ale... - wybełkotałam.
- Nawet nie wiesz, jaką chłopaki poczuli ulgę. No bo wiesz, w końcu po dwóch latach Harry może się z kimś związać. Z tego co wiem, to menadżerstwo Cię zaakceptowało! Czy to nie cudowne, Dani? - rzekła, przybijając zarazem piątkę z blondynką.
Byłam totalnie zdezorientowana. Efektownie walnęłam ręką o czoło i myślałam, co tutaj począć.
- O czym Wy do mnie mówicie? - wypaliłam w końcu. - Ja nie jestem z Harry'm, to znaczy...
- Tak, masz rację, kochana. No bo spójrzmy na to z innej strony. - powiedziała Eleanor, obejmując mnie ramieniem i wskazując palcem na loczka. - Po co spotykać się z jedynym z najseksowniejszych facetów w Wielkiej Brytanii?
- W pełni się z Tobą zgadam, El. Popatrz no tylko na niego! Przecież z niego takie niezłe ziółko. A jaki jest pożądany wśród kobiet... A ta jego ślamazarność to wcale nie jest taka seksowana! - powiedziała Danielle, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Zaraz po tym cała nasza trójka śmiała się wniebogłosy.
Czwórka chłopców obróciła się w naszą stronę.
- Dobrze się czujecie? - zapytał blondyn.
- Stary - westchnął loczek i poklepał go po ramieniu. - Kobiety ciężko zrozumieć, a jeszcze ciężej jest uzyskać szczerą odpowiedź. Nie oczekuj na jakąkolwiek sensowną wypowiedź z ich strony. - powiedział, po czym tym razem oni zaczęli się śmiać, a my, dziewczyny, jedynie spiorunowałyśmy ich wzrokiem.
- Nie bądź taki mądry, Styles. Myślisz, że nam jest z Wami łatwo? - powiedziałam, pokazując mu język.
- A co, może nie? Praktycznie wszystko dostajecie na tacy. - odparował.
- Razem z Waszymi brudami.- wtrąciła Eleanor.
- Nie narzekacie. - odpowiedział Harry.
- Ty człowieku sobie nawet sprawy nie zdajesz, jak często potrafimy na Was narzekać. - powiedziałam, a dziewczyny pokiwały twierdząco głowami. 
- Ty jakoś nie narzekałaś od czasu ostatniego pocałunku. - rzekł, puszczając mi oczko, a cała reszta zareagowała jednym, głośnym "uuuuuuuu".


- Nie bądź taki pewny. - zarzuciłam włosami. Ze strony towarzyszy znów dało się usłyszeć taką samą reakcję.
Harry aż cofnął się do tyłu i cicho zagwizdał z zaskoczenia.


- Dobra, wystarczy tego. - powiedział stanowczo Liam. - Okej, Lanielle kontra Eleunor. DAWAĆ!!
Pary zaczęły konkurować miedzy sobą w śpiewie. Niall niczym ninja przedostał się do baru. 
- Masz niezłą gadkę, mała. - usłyszałam chrypliwy głos obok mnie. 
- Cóż poradzę, że w kłótniach potrafię użyć dobrych argumentów. - odpowiedziałam.
- Czyli właśnie przeżyliśmy naszą pierwszą, związkową kłótnię? - zapytał, unosząc brew.
- Nie nazwałabym tego kłótnią. A w szczególności nie związkową. 
Poczułam jak delikatnie obejmuje mnie czyjaś ręka. Harry delikatnie odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i zbliżył się na niebezpieczną odległość.
- Jesteś jak magnez, dziewczyno. - wymruczał, a ja poczułam się onieśmielona. 
Teraz to ja przybliżyłam jeszcze bliżej niego, nasze usta prawie się stykały.
- Jesteś irytujący, chłopcze.- wyszeptałam i dzięki resztkom zdrowego rozsądku strzepnęłam z moich ramion rękę Styles'a.
- Na dodatek ostra... - parsknął. - Lubię takie. - uśmiechnął się chytrze i poruszał śmiesznie brwiami.
- Daruj sobie. - odpowiedziałam, wzdychając.
- Muszę Cię jakoś do mnie przekonać... - spojrzałam na niego z lekka zaskoczona, a on najwyraźniej głęboko się zamyślił. - Chcesz iść ze mną na rozdanie nagród? - wymamrotał. 
- Chyba się przesłyszałam....
- Słuchaj... - rzekł stanowczo i złapał mnie za dłoń. - Ty i ja. Jutro. Brit Awards. Co Ty na to?
- Żartujesz sobie? Mam być Twoją osobą towarzyszącą?
- Proszę... To dla mnie bardzo ważne. - powiedział i zapatrzył się w moją twarz z nadzieją.
- Nooo.. dobrze. - odpowiedziałam niepewna tego, czy to dobry pomysł.
Harry ze szczęścia mnie objął.
- Dziękuję, kwiatuszku.
- Dobra, emmm... Możesz już mnie puścić? - zapytałam wbrew swojej woli.
- Oh, jasne, przepraszam. - zrobił to, o co prosiłam, ale chyba nie był jakoś specjalnie tym uradowany.
- Wiesz... trochę tu przeholowałam, mógłbyś mnie odwieźć do domu? 
- Jasne - odpowiedział ponuro. - Będę czekał w samochodzie. - i ruszył ku wyjściu.
Trochę zdziwiło mnie jego zachowanie, ale co mogłam poradzić? Kulturalnie pożegnałam się z nowymi przyjaciółmi i podążyłam do samochodu.

***

Całą drogę żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Harry jakby mnie zbywał. Jakbym w ogóle nie siedziała tuż u jego boku. Próbowałam go zagadać parę razy, ale zazwyczaj jego odpowiedzi były oschłe. W  końcu dojechaliśmy pod mój dom. Loczek wysiadł jako pierwszy, by jak zazwyczaj, otworzyć mi drzwi.
- Dziękuję. - powiedziałam, wysiadając.
Harry oparł się o samochód. Wymieniłam z nim po raz ostatni spojrzenia i na pięcie odwróciłam się w stronę domu. W pewnym momencie usłyszałam chrząknięcie Styles'a. Obróciłam się w jego stronę.
- Nie pożegnałaś się. 
Teatralnie wywróciłam oczami.
- Cześć, Harry. - powiedziałam,
a on przeczącą pokręcił głową i wyciągnął w moją stronę ręce.
Ujęłam jego dłonie i poczułam, jak powoli zaczął mnie do siebie przyciągać, następnie mocno objął w pasie.
- Powiedz to jeszcze raz. - rozkazał.
Delikatnie dotknęłam dłonią jego policzka i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Cześć, Harry. - powtórzyłam moje wcześniejsze słowa.
Przez dłuższą chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, nadal stojąc w uścisku. W głowie miałam jeden, wielki chaos. Sama nie wiedziałam, czego tak na prawdę chcę. Ale stojąc tutaj, w świetle księżyca, przytulona do Harry'ego, który wpatruje się we mnie swoimi nieziemskimi oczami, po prostu zapominałam o całym, bożym świecie. 
W pewnej chwili pocałował mnie i nie odrywając swoich ust od moich, niby agresywnie obrócił mnie i przyparł do samochodu. 
Chyba oboje tego chcieliśmy. Całowaliśmy się zachłannie. Wręcz kaleczyliśmy swoje usta. To był jeden z najszczerszych, najpiękniejszych pocałunków, jakie w całym swoim życiu przeżyłam. 
Harry przerwał go niechętnie.
- Cześć, Ary. - powiedział, a na jego twarzy ujawniły się urocze dołeczki. Chłopak nachylił się nade mną, pocałował czule w czoło, po czym wsiadł do samochodu i odjechał...

*************************************************
Siemeczka (; Przepraszam, za opóźniony rozdział. Po prostu brakowało mi chęci i czasu, by go napisać. Ale chciałabym serdecznie podziękować, za spełnienie mojej poprzedniej prośby, co do liczby komentarzy. Przeszliście sami siebie! Tak samo mogę powiedzieć o liczbie wyświetleń. To jest dla mnie chyba najlepsza motywacja  . Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa! :)

Jeśli macie twittera i chcecie być na bieżąco, podajcie swoją nazwę, a ja do Was tweetnę, gdy będzie coś nowego na blogu. xx

11 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

środa, 13 lutego 2013

III. Everyone has a story...'

Zdezorientowana. Niepewna. Podejrzliwa. W takim stanie byłam od ponad godziny. Siedziałam na środku garderoby i główkowałam nad planem Styles'a. Nie mam pojęcia, co on zamierza. I ta właśnie myśl mnie najbardziej przeraża. Nie dość, że nie wiem, gdzie mnie zabiera i czy to dobra decyzja z mojej strony, to na dodatek wciąż mam w głowie jego słowa... "Szybko mi ulegniesz". Czy on sobie przypadkiem za bardzo nie schlebia? Pewność siebie to podstawa, ale najwyraźniej on już dawno przekroczył granice normalności. Te pełne przekonanie w jego głosie, gdy to mówił... Czy widać po mnie, że na zewnątrz jestem mocna, a tak naprawdę jestem krucha od środka? Nie mogłam się skupić, wciąż miałam miliony koncepcji w głowie, a przecież lada chwila mam się spotkać z Harry'm. Wstałam i skierowałam się ku szafie. Wyciągnęłam z niej moją ulubioną, białą koszulę z dżetami oraz czarne rurki z zamkami przy nogawkach. W mgnieniu oka przebrałam się. W pośpiechu zrobiłam delikatny makijaż, a piękne blond fale zarzuciłam na prawe ramię. Wtem usłyszałam klakson samochodu spod domu. Zegarek wskazywał punkt osiemnastą. W biegu zarzuciłam na ramiona czarną ramoneskę, a tuż przy drzwiach założyłam na nogi czarne, ćwiekowane lity. Zakluczyłam dom i zwinnie wsiadłam do czarnego Rover'a mojego sąsiada.
- Dlaczego wszystkie księżniczki są takie spóźnialskie? - zapytał, gdy odjeżdżaliśmy z podjazdu.
- Nie wiem, zapytaj sam siebie, Kopciuszku.- prychnęłam. On w odpowiedzi spiorunował mnie wzrokiem.

Od dwudziestu minut poruszamy się zatłoczonymi ulicami stolicy. Szczerze mówiąc, kocham Londyn nocą. Miasto, które tak dobrze znam, po zmroku diametralnie zmienia swoje oblicze. Stało się takie... magiczne.
Bez zwątpienia mogę stwierdzić, że Harry to nie najlepszy kierowca. Nie potrafi się skupić na drodze, wciąż wierci się na swoim miejscu, ogląda się za przechodniami lub wlepia swoje ślepia we mnie. Dla niego londyńskie ulice są jak labirynt.
- Słuchaj, możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy? - wypaliłam w pewnym momencie, niestety w odpowiedzi dostałam grobową ciszę. - HEJ! - poczochrałam jego loczki.
- Przestań mnie dekoncentrować. Już sama Twoja obecność doprowadza mój umysł do szału.
Wykrzywiłam się ze zdziwienia.
- Czy Ty mnie właśnie obraziłeś? - zapytałam, krzyżujące ręce.
- Wręcz przeciwnie. - uśmiechnął się do mnie zadziornie. - No, jesteśmy na miejscu. - powiedział, po czym zgasił samochód i szybko wysiadł, by móc otworzyć mi drzwi.
- Dziękuję. - odpowiedziałam z rumieńcami na polikach, a Harry, jak na dżentelmena przystało, wyciągnął w moją stronę rękę. Miałam mieszane uczucia, co pewnie było po mnie widać, ale złapałam ją.
Szliśmy przez pewien czas chodnikiem, wciąż trzymając się za ręce. Byłam totalnie zbita z tropu. Nie wiedziałam, gdzie idziemy. Nie wiedziałam, czemu trzymamy się za ręce. Nie wiedziałam, czemu tak się mu podporządkowuję. Czyżby okazało się, że Styles miał rację? Czy rzeczywiście łatwo mu uległam? Bo rezultaty już widać.
Zwinnie wywinęłam rękę z uścisku, z wahaniem spoglądając na chłopaka. Tak wiele mogłam teraz wyczytać z jego twarzy. Zdziwienie, brak zrozumienia i ... zawód. Jednak nie skomentował tego. Zatrzymał się.
- To tutaj. - powiedział, otwierając drzwi budynku.
- Salon tatuażu? Na serio? - zapytałam z wyrzutem i weszłam do środka.
- Ktoś musi głaskać mnie po głowie i uspokajać w czasie robienie tatuażu. - odpowiedział i uniósł kąciki ust, a na polikach ukazały się urocze dołeczki.
Styles chwilę porozmawiał z kobietą za kasą, po czym ona wskazała mu jakieś pomieszczenie, a on ruchem ręki pokazał mi, żebym poszła tam za nim.
Jak się domyśliłam, w tym pokoju robi się tatuaże. Staliśmy w ciszy, aż do czasu, gdy wszedł tatuażysta. Poprosił Harry'ego o ściągnięcie górnej części ubioru, bo jak się okazało, loczkowi ubzdurała się jakaś dziara na łopatce. Chłopak zaczął się rozbierać tuż przede mną, bacznie mnie obserwując. A ja? Ja byłam jak zahipnotyzowana. Wpatrywałam się w niego ślepo. Śledziłam każdy ruch, zapamiętywałam każdy centymetr jego ciała. Gdy tylko moim oczom ukazał się nieziemski sześciopak, myślałam, że się rozpłynę..
- Wszystko w porządku, Ary? - zapytał Harry, wybudzając mnie z transu. W jego oczach widziałam tą iskierkę dumy z siebie.
W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.
- Czy może ona usiąść na przeciwko mnie? - skierował pytanie do tatuażysty, gdy tylko rozsiadł się na fotelu.
- Co? Nie. Nie ma takiej potrzeby. - wymamrotałam.
- Steve, mógłbyś przynieść dla niej krzesełko?- ciągnął Styles.
Po chwili siedziałam tuż na przeciw niego, patrząc, jak szczerzy się triumfalnie.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? - wydusiłam w końcu. - Na marne się tak stroiłam.
- Już Ci to wytłumaczyłem.
- Ale przecież to jest bez sensu, mogłeś...- nawet nie dokończyłam, bo Harry zaczął jęczeć z bólu. - Co Ty znowu odwalasz? On Ci tylko oczyszcza miejsce do tatuażu.
- AUUUUCH, NIE WAŻNE!! SZYBKO, DAJ RĘKĘ!!
- Co? Nie, nie dam Ci...
- DAJ TĄ RĘKĘ! - wybąkał przez "ból".
Wymieniłam spojrzenia ze Steve'm, tatuażystą, który był najwyraźniej rozbawiony tą sytuacją. Westchnęłam donośnie i złapałam rękę Styles'a.
- Oh.. Od razu czuję się lepiej. - powiedział zrelaksowany.- Nawet nie próbuj puścić tej ręki do końca zabiegu, bo w innym razie wybiegnę stąd z płaczem. PÓŁNAGI.
Z jednej strony nie podobało mi się to, że tak łatwo mną manipuluje, ale w sumie nie miałam innego wyjścia. Steve chwycił w dłoń maszynkę i wziął się do roboty.
- Opowiedz mi coś o swoich tatuażach.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Spostrzegawczy jesteś. - powiedziałam ze zdumieniem.- No dobrze, więc ten tatuaż - wskazałam palcem na napis "We're all looking for inspiration..." z piórkiem obok na kości promieniowej. - Zrobiłam pół roku temu. Przesłanie jest raczej oczywiste. Nie wiem, czemu akurat wybrałam taki tatuaż, a nie inny.. Po prostu coś mnie w nim ujęło. Ma w sobie takie ziarnko prawdy. Bo przecież... Wszyscy szukamy inspiracji. Dla każdego to ma inne znaczenie. Dla mnie inspiracja, to coś, co mnie motywuje. Coś lub ktoś, komu do końca moich dni będę wdzięczna za to, co zmienił czy też zmieniło w moim życiu.
- Muszę się z Tobą zgodzić w tej kwestii. - dodał, uśmiechając się uroczo. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w sobie oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że mamy ten sam kolor tęczówek. Zieleń jego oczu wysysała ze mnie życie. Była tak oczarowująca..
Usłyszałam chrząknięcie Steve i natychmiastowo się ocknęłam.
- A ten tutaj - ukazałam nadgarstek od wewnętrznej strony lewej ręki, na której widniał napis "Be strong". - Z nim wiąże się historia. - zawahałam się. - Zrobiłam go ponad półtora roku temu, zaraz po tym jak zakończyłam terapię.. - powiedziałam, ściszając głos.
Harry mocniej złapał mnie za rękę.
- Jakiej terapii?
Wzdychnęłam.
- W wieku trzynastu lat zaczęłam się samookaleczać. Problemy rodzinne, presja, ukrywanie emocji. Zazwyczaj robiłam to pod rzemykami, które kiedyś bardzo lubiłam nosić. W wieku piętnastu lat znienawidziłam swoje ciało, miałam nawet raz styczność z bulimią. Rok później się pogorszyło. Robiłam to na żyłach i brzuchu. Nie mogłam nad sobą zapanować... Jechałam żyletką wzdłuż żył, potrafiłam wyrządzić na swojej ręce ponad 70 ran. Cięłam się nawet nie mając powodu. Ale zawsze regularnie. Do tego dołączyły głodówki. Potrafiłam schudnąć 8 kilo w ciągu dwóch miesięcy. - poczułam jak szklą mi się oczy. - Mimo, że kilka zaufanych osób wiedziało o moich problemach, to nie dzięki nim samowolnie poszłam na terapie. Ja nie widziałam problemu. Mogłam tak dalej żyć. Lubiłam czytać w internecie różne blogi na temat autoagresji. I tak właśnie trafiłam na Demi Lovato. Wiedziałam od dawna, że miałam te same problemy co ona, ale gdy zaczęłam wczytywać się w wywiady, w których mówiła o tym, co przeszła i gdy oglądnęłam jej film dokumentalny, to właśnie to sprawiło, że zgodziłam się sobie pomóc. - łza spłynęła mi po policzku, ale Harry zdołała otrzeć się palcem.- Okazało się, że wpadłam z niezłe bagno. Nie raz powtarzał mi to mój psychoterapeuta. Musiałam brać tabletki uspokajające od psychiatry, które niewiele pomagały. Ale z początku nie mogłam tak po prostu zerwać z nałogiem. Nadal się cięłam i głodziłam. Byłam słaba. Miewałam krwotoki, bóle głowy, problemy ze snem. Nie chciałam wierzyć w to, że jest dla mnie ratunek. Czasami chciałam umrzeć i zobaczyć kto tak na prawdę przejąłby się tym...Czułam się dobrze z moimi problemami i nałogami. Po półtorarocznej terapii wszystko wróciło do normy. Chociaż nie mogę Ci powiedzieć, że nie sięgałam potem po żyletkę, czy powracałam do starych nawyków żywieniowych. Blizn mam wiele, a żebym upamiętnić ten okres mojego życia, zrobiłam sobie ten oto tatuaż.
- Wow, Audrey.. Ja nie wiem co powiedzieć. - wybełkotał Styles.
Delikatnie dotknęłam jego policzka.
- Nie musisz. To już za mną. - powiedziałam, uśmiechając się nieznacznie.
- Wiesz, jesteś drugą silną kobietą, jaką zdołałem poznać.
- A kto jest tą pierwszą? - spytałam.
- Ta, której zawdzięczasz to wszystko. Ta, dzięki której poszłaś na terapie. Ta, którą poznałem a mój kumpel z  zespołu nieźle się na nią nakręcił.
- Demi? - uniosłam brew. Harry twierdząco pokiwał głową. - Wow, zazdroszczę Ci. Chciałabym ją poznać pewnego dnia i podziękować za to, że po prostu jest.
Zapanowała chwilowa cisza.
- Steve, jak tam Twoje dzieło sztuki? - zapytał Harry.
- Właściwie to.. Już.. - przerwał na moment. - Skończone. - powiedział, odkładając sprzęt na bok.
- Ano właśnie, zapomniałam zapytać. Co sobie wytatuowałeś?
Chłopak po raz tysięczny obdarował mnie jednym z najsłodszych z jego uśmiechów.
- To niespodzianka.
- Oj, proooooooooooszę! - wymamrotałam błagalnym tonem.
- Pokażę Ci po powrocie do domu. - zaproponował, a ja na to przystałam. - A teraz podaj mi moje ubrania.
Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Proszę, czy mogłabyś podać mi moje ubrania, kochanie?
Uśmiechnęłam się zwycięsko i sięgnęłam po ciuchy Styles'a.
- Obeszłoby się bez tego "kochanie".
- Przepraszam, kochanie. - rzekł, chcąc zrobić mi na złość.
***
- Mam nadzieję, że nie zmarnowałem Ci czasu.
Siedzieliśmy razem w samochodzie tuż pod moim domem ponad dziesięć minut.
- O to się nie martw. To były miło spędzone dwie godziny. - powiedziałam, uśmiechając się czule.- Na mnie już czas. Aaa.. Dzięki za to, że wysłuchałeś mojej historii.
- Nie ma sprawy. Dziękuję, że mi zaufałaś i to opowiedziałaś.
- Spoko. No to ten... - zająkałam się. - Cześć. - mówiąc to równocześnie wysiadałam z samochodu. 
Dotarłam do werandy i już chciałam szukać kluczy od domu, gdy usłyszałam głos Harry'ego. Obróciłam się i dosłownie wpadłam w jego ramiona. Jak Boga kocham, przysięgam, nie miałam pojęcia, że stoi tuż za mną.
- Miałem Ci coś pokazać. - powiedział, wpatrując się głęboko w moje oczy. 
Chłopak zaczął się rozbierać, co wyglądało dość niecodziennie i dziwnie, gdyż było już dawno po zmroku. 
- Niespodzianka. - obrócił się i pokazał swój nowy tatuaż. Było to pióro, w którym był napis "You're my inspiration". - Powiem Ci, że mamy podobną definicję inspiracji. Mnie inspiruje muzyka. Ludzie, którzy mnie otaczają. Do zrobienia tego tatuażu zainspirował mnie Twój tatuaż.. Zainspirowałaś mnie Ty.
- Wow, Harry... Ja.. - poczułam gulę w gardle, nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. - To wielkie wyróżnienie dla mnie. Coś ważnego.. Ja...
- Wiem, co masz na myśli, po prostu nie mów nic... - powiedział, po czym zbliżył sie do mnie, ujął w dłonie policzki i złożył na ustach namiętny pocałunek... odwzajemniłam go. Jednak coś we mnie mówiło, krzyczało, że nie mogę tego robić. Że to za szybko... Harry powoli odsunął się ode mnie i uśmiechnął się uroczo. - Dobranoc, Ary.
I poszedł. Zostawił mnie samą na werandzie. Zostawił zdruzgotaną mnie. Nie potrafiłam dojść do siebie...

*****************************
6 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ

poniedziałek, 11 lutego 2013

II. Hangover..'


Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Przez chwilę się zastanawiałam czy znów popiłam tak, że zasnęłam przy barze. Z wysiłkiem sięgnęłam po telefon, leżący na nocnej szafce, którą specjalnie sprowadziłam z Polski. Spojrzałam na wyświetlacz - żadnych nowych wiadomości czy połączeń. Zegar ścienny wybił godzinę dwunastą. Prychnąwszy z irytacją, opadłam na poduszkę i zaciągnęłam kołdrę na głowę. Nie miałam najmniejszej ochoty, by w ogóle ruszyć się z łóżka. 



Jednakże najwyraźniej Bóg lubi się ze mną przekomarzać, gdyż usłyszałam rozbrzmiewanie  dzwonka. Ze wściekłością wypełzam spod kołdry i chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. 


Gdy już otworzyłam drzwi, ujrzałam w nich uśmiechniętego od ucha do ucha Harry'ego. Bez zapytania wszedł do środka, a ja na wpół żywa podążałam za nim do kuchni. On, jak gdyby nigdy nic, wstawił wodę na herbatę, wyciągnął jogurt z lodówki i z zadowoleniem usiadł przy blacie. Usadowiłam się naprzeciw loczka i wpatrywałam się w niego z przymrużonymi oczami. 

- Coś nieciekawie wyglądasz, księżniczko. - powiedział w pewnym momencie.

W odpowiedzi głośno westchnęłam.

- Ciebie też miło widzieć, Harry. 

Na jego twarzy pojawił sie grymas.

- Czyżby morderca znowu był w mieście?

- Jaki morderca? Co Ty pleciesz, człowieku. - odburknęłam.

- KAC MORDERCA. Ah, powiem Ci coś szczerze.. - wyseplenił z łyżką w ustach, którą po chwili wyciągnął. - Nie jesteś na moim poziomie.

Na mojej twarzy zawitało zdziwienie.

- Nie na.. Nie na poziomie? - wymamrotałam. - Co masz na myśli?

- Nie nadajemy na tej samej fali, wieesz.. 

- No właśnie nie mam zielonego pojęcia. - wykonałam rękoma gest zrezygnowania.

- Może i jesteś dziewiętnastolatką, ale głowy do picia to Ty dziewczyno nie masz.

- Co proszę? Wypiłam z Tobą butelkę wina, kilka drinków i niezliczoną ilość kolejek.. I Ty mi mówisz, że ja nie potrafię pić? 

- Źle mnie zrozumiałaś. - zamyślił się na chwilę. - Ujmę to inaczej. Czy pamiętasz coś z wczorajszej imprezy i co się działo potem?

Trafił w dziesiątkę. W mojej głowie była totalna pustka. Tylko przebłyski niektórych wydarzeń. Nic poza tym. Postanowiłam skomentować to ciszą.

- Tak też myślałem, żabciu.

Aż się we mnie zagotowało.

- Taki mądry jesteś, to może sam mi opowiesz, co wydarzyło się wczorajszej nocy? - palnęłam.

- Wolałbym nie.. To niestosowne mówić o TAKICH rzeczach.

Co on miał na myśli mówiąc, że jest to nie na miejscu? Co takiego wydarzyło się na imprezie? W głowie miałam tylko jeden scenariusz... Zamarłam.
- Przerażasz mnie..

Harry wstał ze swojego miejsca, nachylił sie nade mną na niepokojąco bliską odległość i wyszeptał:

- Na prawdę nic nie pamiętasz? 

Potrząsnęłam przeczącą głową w odpowiedzi. Chłopak odgarnął mi kosmyk włosów za ucho.

- To posłuchaj mnie teraz uważnie, kochanie. - zaczął. - Impreza była zajebista. Piliśmy jak głupi, a tańczyliśmy jak połamani.. - zawahał się. - Do czasu.

-Jaaa.. Jaak to do czasu? - bąknęłam.

- Shhhh... - przyłożył mi dłoń do ust. - Byłaś napalona, dało to się dostrzec. Twój taniec stał się bardziej... Jakby to ująć... erotyczny. 

- Erotyczny? - pisnęłam niewyraźnie. 

- Oooo tak.. - zamruczał Styles. - Ale to, co wydarzyło się potem, to KLASYK.

Zaczęłam trząść się jak chihuahua. Ale z zimną krwią musiałam dotrwać do końca opowieści.

- Uległem Ci tylko dlatego, że byłem pijany. A poza tym, Twoja propozycja była taka kusząca, że nie mógłbym jej odrzucić. - musnął ustami płatek mojego ucha. - Zaciągnęłaś mnie do klubowej łazienki. Byłaś taka... dzika. Zdzierałaś z nas obojgu ubrania. Twoje pocałunki raniły moje usta. A potem? Potem to było NIEBO. Na początku.. 

- DOBRA, JUŻ NIE KOŃCZ! - przerwałam mu.

- Czemu? Wczoraj nie protestowałaś. - odpowiedział z zadziornym uśmiechem.

- Nie wierzę, że to zrobiłam... NIE, NIE, NIEEE! - zaczęłam uderzać głową o blat, pogrążona w depresji.

Harry nieznacznie poklepał mnie po plecach.

- Spokojnie, mała. Nie było tak źle. Może nie byłaś jakąś super boginią seksu, bo uwierz, przespałem się z lepszymi... Jednak zapamiętam to na długie lata.

W tym momencie spiorunowałam go wzrokiem. Chciałam go uderzyć, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Zrezygnowana głośno westchnęłam i spuściłam głowę.

- Ale to nie koniec. - powiedział dumnie. - Uzupełnieniem tego wszystkiego był nasz namiętny pocałunek na  Twojej werandzie. 

Podskoczyłam na krześle jak poparzona. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą dowiedziałam. Nie mogłam uwierzyć w to, że jestem zdolna do takich rzeczy. To było dla mnie po prostu niewiarygodne. 

- Harry.. Ja tak bardzo, bardzo Cię przepraszam. - wyjąkałam. - Ja nie wiedziałam.. Nie wiem czemu to zrobiłam. Przykro mi, że Cię wykorzystałam... - głos mi się łamał, a oczy zaszkliły się. - Tak strasznie mi wstyd.

Chłopak wyciągnął w moją stronę ręce, bym się w niego wtuliła. Tak też zrobiłam. Zaczęłam łkać jak małe dziecko. Styles gładził dłonią moje włosy.

- Oh, wyluzuj, kocie. - wyszeptał. - Mam sposób żeby Cię pocieszyć.

Chwycił w dłonie moje policzki i zmusił, bym spojrzała mu prosto w oczy.

- Teraz słuchaj mnie uważnie, okej? - powiedział, a ja twierdząco pokiwałam głową. - Nie rozumiem, dlaczego tak cholernie się przejmujesz. Nie pojmuję, dlaczego jesteś tak cholernie naiwna. Wszystko co.. - zawiesił się na chwilę. - PRAWIE wszystko co powiedziałem.. to kłamstwo. - wydusił.

Te słowa dosłownie zabiły mnie od środka. Nie wierzyłam własnym uszom. Czułam, że zaraz eksploduję złością. Byłam tak wściekła, że... Sięgnęłam ręką po najbliższą leżącą mnie rzecz i zaczęłam bić nią Harry'ego. Jak się okazało... był to banan. Jednakże ciosy były pełne mocy. Chłopak padł na podłogę, ale nie zaprzestałam. Należało mu się.

- TY ZASRANY OSZUŚCIE!! - wydarłam się, nadal napierając na chłopaka. - TY PIEPRZONY ŁAJDAKU!! - zaczęłam rzucać obelgami pod kierunkiem Styles'a. On natomiast próbował zapanować nade mną. Udało mu się... po jakimś czasie. No, może nie "po jakimś czasie". Mam na myśli: gdy się zmęczyłam.

Z bezsilności oparłam o ścianę. Chłopak jęknął z bólu wstając i wyciągnął w moją stronę rękę. 

- Może i nie masz głowy do picia.. - wydukał, chwytając się za kark. - Ale siły masz jak niejeden, wytatuowany więzień.

- Dzięki.. chyba. - wysapałam. - Mogę zadać Ci jedno pytanie?

- Dawaj.

- Gdy się W KOŃCU przyznałeś, zaakcentowałeś słowo "prawie wszystko co powiedziałem".. Co miałeś na myśli? - uniosłam brew.

Harry uśmiechnął się łobuziarsko.

- Pocałunek.

- Jaki pocałunek? - zapytałam.

- Nasz pocałunek.

- Nasz pocałunek?

- Na werandzie.

- Nasz pocałunek na werandzie?

- Doooookładnie.

Zatkało mnie. 

- Doszło do tego?! - wrzasnęłam zdziwiona.

- Nooooooooooooo.. prawie. Dałaś mi buziaka w policzek.

Odetchnęłam z ulgą. Zaraz, zaraz... 

- Jak to ja Ci dałam buziaka?!

Harry prychnął pod nosem.

- No oczywiście, że tak. - odpowiedział zadowolony.- W podzięce, że się Tobą zaopiekowałam. Wiesz, taka drobnostka. Przywiozłem Cię do domu całkowicie zalaną. Nie, żebym nie lubił takich podziękowań. I żeby nie było, zrobiłaś to z własnej woli. Ja o nic nie prosiłem, nie prowokowałem ani nie sugerowałem.

- Woooow.. - burknęłam. - Musiałam być nieźle upita.

Chłopak parsknął śmiechem.

- Przestań zaprzeczać samej sobie. - powiedział. - Wiesz, że tego chciałaś. Schalnie się tylko ułatwiło Ci drogę, słonko. 

- Daruj sobie, Styles. - warknęłam.

- Wiesz, że mam rację... - zbliżył się do mnie i delikatnie ujął dłonią mój policzek. Jego twarz była coraz bliżej mojej. - Powiedz, żebym przestał.. - wyszeptał i przymrużył oczy, przygotowując sie do pocałunku.

Poczułam coś dziwnego brzuchu. Jakby miało mnie zaraz zemdlić, ale nie byłam do tego skłonna... To było coś takiego, jakby tuzin motylów przemieszczał się po moim żołądku. Oddech stał się szybszy. 

- Nnnn.. Nnnnnnnie. - wyjąkałam i odsunęłam jego twarz od mojej, z czego wynikło, że Harry pocałował moją rękę.

Chłopak zarzucił lokami.

- Oporna jesteś. Ale spokojnie, jestem zbyt dobrym uwodzicielem. Szybko mi ulegniesz. - rzekł dumnie.

- Ha, wmawiaj sobie. - fuknęłam. - Chyba już pora na Ciebie.

Styles wzdychnął z zawiedzenia, a ja popchałam go w stronę wyjścia. Zaparł się u progu drzwi.

- Bądź gotowa na osiemnastą. - powiedział chrypiącym głosem, któremu przywykłam ulegać.

- Po co?


- Muszę wcielić plan w życie. - spenetrował mnie wzrokiem, puścił oczko i oddalił się.


****************************************

Siemeczka! (; Chciałabym gorąco podziękować za 60 wyświetleń w ciągu 2 dni! Dostałam kilka prywatnych wiadomości z Waszą pozytywną opinią, jednakże chciałabym, byście umieszczali ją w komentarzach. Więc od następnego rozdziału, który pojawi się prawdopodobnie jutro, wprowadzę zasadę 6 komentarzy = kolejny rozdział. 

niedziela, 10 lutego 2013

I. This's just the beginning of a long journey..'

Nerwowo spoglądałam na zegarek. Taksówka powinna być pod moim domem już dobre piętnaście minut temu. Raz po raz rozglądałam się dookoła z nadzieją, że zaraz wyjedzie zza rogu. Jedyne co objęłam w zasięgu wzroku był mój sąsiad, szukający po kieszeniach kluczyków do samochodu. Najwyraźniej nie tylko ja mam dzisiaj problemy związane z transportem. Ha, już jedna rzecz nas łączy. Zaczęłam przyglądać mu się uważnie. Dziwne jest to, że mieszkam w tej prestiżowej dzielnicy ponad 3 miesiące, a znam jedynie tylko imię i nazwisko osoby mieszkającej tuż obok. W sumie, to chyba jest jedyna osoba, którą znam. Znam - z widzenia. Harry Styles. Bożyszcze nastolatek. Utalentowany, przystojny i bogaty. Gentleman o opinii łamacza serc. Czego chcieć więcej?
- Na co tak czekasz od piętnastu minut? Na księcia na białym rumaku? Takie rzeczy nie dzieją się w Londynie, kochanie. - wyrwał mnie z rozmyśleń męski głos z odrobiną chrypki. 
- Wiesz, akurat wystarczałby mi przystojny, dwudziestoletni taksówkarz. - odpowiedziałam, uśmiechając się sarkastycznie.
- Jeśli chcesz, mogę Cię podrzucić - zaproponował. - Zaraz jak tylko znajdę moje kluczyki.. - dodał, klepiąc kieszenie swoich spodni.
Postanowiłam skorzystać z okazji. Może to dobry moment na zapoznanie się z kimś. Zbliżyłam się do popielatego Audi.
- Sprawdź w kieszonce od koszuli. - westchnęłam.
Chłopak sprawdził kieszonkę i znalazł swoją zgubę. 
- Emm.. Dzięki. - odpowiedział zawstydzony. 
Już po chwili mknęliśmy przez dzielnice stolicy. Londyńczycy nie żyli w pośpiechu. Na wszystko mieli czas, co z resztą dało się z łatwością dostrzec. Dumnie spacerowali po parkach, czy też zblazowanie popijali kawę w restauracjach. Większość ich życia to rutyna. Ja jestem młoda, nie dam się wpędzić w tą monotonną egzystencję Brytanii.
Wewnątrz samochodu panowała raczej chłodnawa atmosfera. Od kiedy ruszyliśmy z podjazdu żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Jechaliśmy wsłuchując się w radio. Prezenter radiowy właśnie zapowiadał moja ulubioną piosenkę. Sięgnęłam ręką małego pokrętła,  po czym w samochodzie rozbrzmiała piosenka Olly'ego Murs'a. 
Obróciłam głowę w stronę okna i zaczęłam po cichu podśpiewywać słowa piosenki. Czułam na sobie wzrok Harry'ego. Jestem prawie pewna, że uśmiecha się teraz głupio albo myśli, gdzie wysadzić tą wariatkę, którą jestem ja. Zanotowałam, że piosenka leci teraz znacznie głośniej. Spojrzałam na kierowcę, a on tylko uniósł kąciki ust i zaczął śpiewać refren.W mgnieniu oka zaczęliśmy oboje wydzierać się. Nie dość, że śpiewaliśmy, to na dodatek zaczęliśmy ruszać się w rytm piosenki. To chyba najlepszy sposób na rozluźnienie w niezręcznej sytuacji. Gdy utwór się skończył, uśmiech nie schodził nam z twarzy.
- Czy moja droga sąsiadka w ogóle ma pojęcie jak się nazywam? - zapytał, penetrując mnie wzrokiem.
- O kurczę.. Harry, możesz mi przypomnieć jak masz na imię? - powiedziałam, wybuchając śmiechem.
- Czyli nie muszę się przedstawiać. - odpowiedział zadowolony. - Opowiedz mi coś o sobie pokrótce. 
Westchnęłam donośnie.
- Nie ma wiele co mówić. Jestem Twoją sąsiadka od trzech miesięcy, rodowita ze mnie Polka, ale mam korzenie angielskie. Jednym z powodów, dlaczego przeprowadziłam się do Londynu jest nauka. Studiuję filologię angielską, ale tak poza tym, od dzieciństwa byłam zafascynowana Anglią. Nie mam tu jeszcze przyjaciół i jestem szczęśliwą singielką, jeśli w ogóle ktokolwiek może być szczęśliwy mieszkając samemu w wielkim domu. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Dodam jeszcze, że mam 19 lat. To chyba na tyle.
- Zapomniałaś o czymś.
- O czym? - spytałam zdezorientowana. 
- Nie masz imienia? - uniósł brew do góry. Walnęłam go łagodnie pięścią w ramię.
- Oczywiście, że mam. Myślałam, że wiesz jakich klientów wciągasz do samochodu. Mam na imię Audrey.
- A więc Audrey.. - zamyślił się na chwilę. - Nie będę Cię nazywał po imieniu, to brzmi tak sztywno, jakbyśmy się dopiero poznali. Dam Ci ksywkę.. Ary (czyt. Ari). Przystajesz na tą propozycję?
- W sumie nigdy nie miałam ksywki, ale spoko. Ta mi odpowiada. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To gdzie mam Cię podwieźć, Ary?
- Do jakiegoś spożywczego. - powiedziałam pospiesznie. 
- Czego Ci zabrakło w domu?
- Cukru. Nie upiekę nic BEZ CUKRU.
Harry zaśmiał się dźwięcznie.
- A co z sąsiedzką znajomością? Mogłaś zapukać do moich drzwi, poprosić o cukier, a w podzięce podzielić się swoim wypiekiem. - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie pomyślałam o tym. - odpowiedziałam zawstydzona.
- Darujmy sobie ten cukier. - powiedział stanowczo. - Zmiana planów i nawet nie próbuj protestować. Harry Styles nie lubi, gdy mu się odmawia.
- A co na to powie ten zwykły Harry? - zapytałam, spoglądając na niego podejrzliwie.
- Zwykły Harry zapyta Cię uprzejmie, czy masz ochotę na minigolfa.
- Cóż... Skoro zwykłemu Harry'emu tak zależy...
- Więc? - spojrzał na mnie z iskierką nadziei w oczach.
- Więc obieraj kurs na pole golfowe. Ale ostrzegam, jestem w tym fatalna. Nawet jeśli jest to poziom dla dziesięciolatka. 
Chłopak roześmiał się ponownie.
- Spokojnie, polubisz Twojego nauczyciela.
***
- Zgadzam się z Tobą. - wypalił w pewnym momencie.
Znieruchomiałam i spojrzałam na niego wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Czy jest jeszcze gorsze określenie niż bycie fatalnym w tak prostej grze?
- Nigdy nie krytykuj kobiety z kijem golfowym w ręku... - mruknęłam.
- Cud, że chociaż wiesz co trzymasz. - powiedział rozbawiony.
Zrezygnowana usiadłam na murawie. Harry przykucnął tuż przede mną.
- Heej.. - złapał mnie za podbródek i delikatnie uniósł do góry, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. - To, że przegrywasz  z mistrzem, nie powinno zmuszać Cię do skreślenia Twojej kariery golfowej.
- Jakiej kariery? - prychnęłam.
- Oj, wstawaj! - chwycił mnie za łokcie i postawił na równe nogi. Wcisnął w dłonie kij, a następnie stanął tuż za mną i objął rękoma.- Widzisz ten dołek? - wskazał palcem. - To zły dołek. Ten dołek z Ciebie drwi. To... to czarna dziura. Tylko ta piłeczka zdoła go zatkać i uratować świat. Musisz trafić... bo zginiemy.
Zachichotałam. Chłopak pomógł mi się zamachnąć, następnie wycelował w piłeczkę i z dokładnością w nią uderzył. Prosto w sam dołek.
- Ładnie! - powiedział Harry i klasnął dłońmi.
Delikatnie uwolniłam się z uścisku.
- Udało mi się... - nie dowierzałam. Obróciłam się i stanęłam na wprost chłopaka z loczkami.
- Wooooooohoooooooooo!! - krzyknęłam z radości i rzuciłam się mu w ramiona. Taka błahostka, a o dziwo cieszy. Harry'emu to nie przeszkadzało, wręcz poczuł dumę.
- Dobra, dobra. - uśmiechnął się szeroko.- Na dziś chyba wystarczy tego golfa.
- Zdecydowanie. - powiedziałam roześmiana. 
- Jedźmy po ten cukier. Należy mi się jakaś nagroda. - powiedział, a na jego twarzy zawitał łobuziarski  grymas.
***
Kasjerki na dobre zapamiętają wieczór, kiedy to Harry i ja zdemolowaliśmy sklep. Może "zdemolować" to zbyt mocne określenie.. W każdym bądź razie świetnie sie bawiliśmy. Wrzucaliśmy do koszyka co popadnie. Śmialiśmy się wniebogłosy. Siedziałam w wózku na zakupy, a Styles woził mnie po całym sklepie, wpadając niekiedy w jakiś regał. 

- Zbliżamy się do alkoholi, sięgnij po jakieś wino! - krzyknął.
Tak jak zalecił, tak zrobiłam. Zaparkowaliśmy nasz wózek pod kasą, zapłaciliśmy za zakupy i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
***
- Twoje zdrowie, belfrze. - powiedziałam i uniosłam kieliszek w górę.
- Zdrówko! - chłopak upił kilka łyków wina. - No nie powiem, ten dzień można zaliczyć do udanych. - oczarował mnie jednym z jego najsłodszych uśmiechów.
Czułam jak się rumienię, więc skierowałam głowę w przeciwną stronę, by nie zauważył.
- Zgadzam się z Tobą. Jak tu się przeprowadzałam, myślałam, że za sąsiada będę miała jakiegoś starego oprycha przy kasie, który mieszka ze swoim kotem o imieniu Okruszek. Ale powiem Ci, że teraz się cieszę, że tak nie jest. To miłe zaskoczenie... Chyba, że masz takiego Okruszka w domu... Bo nie masz, prawda? - uniosłem brew.
- Wieeeeeeeeeeeeeesz... - przedłużył Harry i uciekł gdzieś wzrokiem.
- Nie ściemniaj!
- Omińmy ten fragment rozmowy. W każdym bądź razie, cieszę się, że mam taką fajną sąsiadkę. W końcu SĄSIADKĘ. Na dodatek w moim wieku.. Lubię to! - powiedział zadowolony.
- Nie raduj się tak, Styles. Ja tu przyjechałam się uczyć, nie imprezować.
- Skoro mowa o imprezie... Może w ten sposób uwieńczymy dzisiejszy dzień? - zapytał.
Zamyśliłam się na krótką chwilę. W sumie to nie taki głupi pomysł. W końcu jest piątek. Kluby są pewnie pełne po brzegi, ale warto spróbować.
- Jestem na tak. Ale daj mi jakąś godzinkę, muszę się zrobić na bóstwo, żeby wyrwać paru studentów.
- Nie musisz, już wyglądasz cudownie. - powiedział, uśmiechając się zniewalająco.
- Ooooooo.. Daruj sobie te mało oryginalne gadki, chłopcze. - odpowiedziałam złośliwie i delikatnie go spoliczkowałam.
***
Impreza była przednia. Wszędzie lał się strumieniami alkohol. Ludzie chwiali się na prawo i na lewo. Dyskotekowa muzyka dudniła w uszach. Powoli traciłam świadomość. Nie wiedziałam, która jest godzina. Nie wiedziałam, jak daleko od domu byłam. Pewna mogłam być tylko dwóch rzeczy.. Wypiłam alkoholu ponad moje możliwości, ale jest ze mną Harry. TAŃCZY ze mną. Co jakiś czas doczepiali się do mnie jacyś kolesie, ale on szybko ich zbywał. Nie miałam już mocy na taniec, więc usiedliśmy przy barze, zamawiając kolejki bez opamiętania. Humor dopisywał nam obojgu. W pewnym momencie ułożyłam głowę na blacie i prawdopodobnie zasnęłam... Nie wiem, nie pamiętam. Ocknęłam się tuż przed drzwiami mojego domu. Harry starał się mnie podtrzymać. Otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka.
- W porządku, dam sobie radę. - wymamrotałam.
- Oh, myślałem, że jesteś ledwie przytomna, więc chciałem pomóc..
- Wyluuuzuj, Styles. - poklepałam go po ramieniu, lekko się chwiejąc.
- Jesteś pewna?
- Taaaak, maamooo.- odpowiedziałam ironicznie. 
- Dobrze, emm.. W takim razie.. Dobranoc, Ary. - mówiąc to kierował się ku wyjściu.
- Poczekaj, Harry! - powiedziałam, a następnie zbliżyłam sie do niego i szybkim, delikatnym ruchem pocałowałam go w policzek. - Może fizycznie wyglądam, jakbym narąbała się w trzy dupy.. - zaśmiałam się cicho. - Ale psychicznie ze mną wszystko okej. Dziękuję Ci za dzisiaj... A teraz, dobranoc. - szepnęłam i zamknęłam za nim drzwi. Zaraz po tym oparłam się o nie i powoli osuwałam sie na podłogę, jak pod wpływem jakiegoś czaru...